Żeby przystąpić do kursu, Kasiowe serce nie wahało się ani sekundy! ALE… wtedy jeszcze mieszkał ze mną taki jeden, co się krytyk nazywa.
To on podpowiadał: kto, ty??? Nauczycielem Jogi??! Ty, która zamiast śniadanie zjada przeciwbólowe? Która z bezsilności rozważa operację kręgosłupa?!
Ale miłość do jogi kundalini była silniejsza. Silniejsza niż ból, niż dzielące nas kilometry, niż mój współlokator krytyk. To była najszybciej podjęta decyzja ever! Nic nie mogło stanąć na przeszkodzie marzeniom. I nie stanęło.
Gdy prawie rok później odebrałam dyplom Nauczycielki Jogi Kobiecej z Twoich rąk, wzruszenie zaciskało gardło. To był niezwykły moment, kiedy cały ten czas z Tobą i jogą kundalini przeleciał mi przed oczami, jak film. Od moich pierwszych niezdarnych asan na macie i przed ekranem komputera do odebrania uprawnień Nauczyciela Szczęścia. Bo mój kręgosłup ma się fantastycznie! A leki? Jakie leki???
W trakcie kursu (i tuż po nim) zaczęło się u mnie dziać. Nie, że magicznie, że samo… To też … 😉, ale… Nieoczekiwanie przyszła odwaga, siła i potrzeba kreacji…
Pewnego dnia po prostu sięgnęłam po telefon i wynajęłam salę w studio jogi. W ciemno. Poczułam, że chcę się tym szczęściem podzielić. . Pomyślałam „pokażę dziewczynom z mojego otoczenia, czym się zajmowałam ostatnie miesiące i co sprawia, że nie przestaję się uśmiechać…”. Według moich założeń miał to być jeden raz. Po zajęciach (oj nie łatwo było usiąść pierwszy raz na froncie!) dostałam tak fantastyczny feedback, że dosłownie zalała mnie fala radości i wdzięczności; a najczęściej zadawanym pytaniem było „to kiedy następny raz?”… I tak, od tej pory spotykamy się co tydzień na żywo, prowadzę zajęcia, śpiewam publicznie mantry 😯… magia jakaś! Aktualnie dołączyło do nas trzech mężczyzn, zaciekawionych zachwytami swoich żon. 🙃 To jest jak sen! Dostaję również zapytania o zajęcia w okolicznych miasteczkach i wioskach… czego efektem jest złożone wypowiedzenie z pracy w korporacji (again — ave Jupiter!). Nie wiem, co będzie, jak będzie, ale mam w sobie niezwykły spokój; ufam, praktykuje jogę i puszczam tę energię dalej…
W parze z kursem przyszło również coś absolutnie nieoczekiwanego i bezcennego — jedyna taka Grupa Wsparcia. Dla uczestniczek drugiej edycji Kursu nasza przygoda jeszcze się nie skończyła! Jesteśmy w stałym kontakcie, możemy liczyć na swoje bezwarunkowe wsparcie; to źródło niewyczerpywalnej motywacji i inspiracji… Ta nasza mała społeczność, splątana w sposób niezwykły podczas zjazdów na żywo jest czymś, o czym wcześniej tylko marzyłam żyjąc w małej wiosce w UK (and again ave Jupiter)
Taką przygodę życia polecam każdemu. I każdej. To naprawdę był / jest proces DO SIEBIE. Milion przeczytanych książek, niezliczona ilość roboczogodzin spędzonych na rozwojowych warsztatach i webinarach… Choć to wiedza niewątpliwie potrzebna i wspaniała, nie pozwoliła mi do tego stopnia odkryć swojego potencjału.
Z całego mojego wdzięcznego, mocno podleczonego serca dziękuję za możliwość bycia w kursie, za każde słowo, za każdy bit energii, za wzruszenia, za wspólny czas, za łzy ze strachu (przekraczania siebie) i za tę ze śmiechu (tego akurat było pod dostatkiem 😂), za wspólne posiłki, za babskie przerwy i pogaduchy. Było magicznie. Naprawdę Magicznie.
Do zobaczenia w przestrzeni!